Zawodnik Polonii imponuje formą w końcówce mijającego roku! Najpierw wygrał turniej w Heusenstamm, a w minionym tygodniu zajął ex aequo drugą lokatę w turnieju open rozgrywanym w ramach London Chess Classic. Daniel podzielił się swoimi spostrzeżeniami po tych startach w wywiadzie dla naszej strony. Zapraszamy do lektury!
Końcówka tego roku jest dla Ciebie bardzo udana. W Londynie osiągnąłeś świetny wynik, choć przy odrobinie szczęścia mogło być chyba jeszcze lepiej?!
DANIEL SADZIKOWSKI: – Nie zwracam ostatnio zbytnio uwagi na wyniki i staram się grać każdą partię osobno. Oczywiście, cieszę się z osiągniętego rezultatu, ale mimo wygranego turnieju w Niemczech i podzielonego drugiego miejsca w Londynie uważam, że nie dałem z siebie wszystkiego. Zdarzało mi się nie znajdować kluczowych momentów i kontynuacji w partiach, które mogłem prosto wygrać, przez co musiałem niepotrzebnie spalać więcej energii przy szachownicy. Nie popisałem się także w „wieżówce” z pionem więcej oraz w dwóch partiach ze słabszymi zawodnikami, gdzie nie stworzyłem żadnych problemów przeciwnikowi i zakończyły się one remisami.
Którą partię będziesz wspominał najdłużej i dlaczego?
– Myślę, że najbardziej zapamiętam partię z arcymistrzem Zubarevem z turnieju w Niemczech, ze względu na to, że bardzo rzadko wygrywam ostatnio czarnymi z zawodnikami bliskimi do mojego poziomu gry. Pomogła mi ona odblokować się psychiczne, co mogło pomóc mi w Londynie grać niektóre partie pewniej i skuteczniej. Jeśli chodzi o Londyn, to ciekawy był dla mnie remis z arcymistrzem Edouardem Romainem. Do dzisiaj jeszcze się zastanawiam nad strukturą pionów, jaka powstała w partii i w jaki sposób mógłbym ją przebijać na wygraną.
Poza udziałem w openie miałeś okazję na żywo podpatrywać grę szachowych sław w turnieju kołowym?
– Organizacja turnieju była na bardzo wysokim poziomie. Osobiście nie oglądałem zbytnio głównego turnieju, ponieważ mój był w tym samym czasie, ale w wolnej chwili zawsze można było spojrzeć na czołówkę światową.
Ostatnio imponujesz formą, bo przecież przed startem w Londynie wygrałeś także turniej w Niemczech. Jak wspominasz tamten start?
– Turniej miał charakter treningowy. W wakacje dobrze zagrałem we Włoszech, gdzie wypełniłem normę arcymistrzowską, a wcześniej zagrałem turniej 7-rundowy, więc postanowiłem teraz zrobić teraz tak samo. Na początku miałem małe problemy ze słabszymi zawodnikami, ale gdy przyszedł czas na wyższy poziom, grałem bardzo pewnie i skutecznie. Szkoda ostatniej partii z arcymistrzem Aloyzasem Kveinysem, ponieważ miałem duże szanse na wygraną, ale z uwagi na sytuację w tabeli, zgodziliśmy się na remis w ostrej pozycji.
W tym roku masz jeszcze w planach jakiś start? A może zdradzisz już jakieś szczegóły ze swojego kalendarza na rok 2016?
– W tym roku została mi jeszcze Cracovia. Następnie pozostaną do gry ligi czeskie, niemieckie i belgijskie, z przerwą na sesję. W lutym planuję rozegrać jeden turniej, a następnie w kwietniu, jeśli dostanę nominację, mam nadzieję uczestniczyć w Akademickich Mistrzostwach Świata, które odbędą się w Abu Dhabi. Mam już też zaplanowany turniej w drugiej połowie maja we Włoszech lub na Węgrzech.
Fot. Archiwum D. Sadzikowskiego