Po powrocie z Mistrzostw Świata Juniorów, które rozegrano w Urugwaju, Szymon Gumularz opowiedział nam, jak zdobył brązowy medal, co z tej egzotycznej wyprawy – oprócz wspaniałego wyniku sportowego – będzie wspominał najmilej, a także… dlaczego organizatorzy zawodów nie stanęli na wysokości zadania. Zapraszamy do lektury!
Gratuluję brązowego medalu mistrzostw świata! Czy to dla Ciebie najcenniejszy z dotychczasowych medali?
SZYMON GUMULARZ: – Dziękuję! Tak, jest to zdecydowanie najcenniejszy z moich medali, ponieważ jest to mój pierwszy taki sukces na arenie międzynarodowej.
Jak wyglądała Twoja codzienna praca czyli przygotowanie do partii podczas tych zawodów i kto ci w tym pomagał?
– Podczas turnieju przygotowywałem się do partii ok. 1-2 godziny dziennie. W przygotowaniach pomagał mi pan Robert Kempiński, z którym wspólnie ustalaliśmy strategię na poszczególne partie.
Z której partii jesteś najbardziej zadowolony, a która była najtrudniejsza?
– Najbardziej zadowolony jestem z przedostatniej partii. Grałem ją białymi, a moim przeciwnikiem był Thai Dai Van Nguyen z Czech. Ranking mojego przeciwnika przewyższał mój o prawie 150 punktów i wynosił 2500, a mimo to, po bardzo dobrze rozegranej partii, a szczególnie cierpliwej realizacji przewagi, w końcówce udało mi się zwyciężyć i uplasować na wysokim 2. miejscu przed ostatnią rundą. Jeśli chodzi o tę najtrudniejszą partię, to wybrał bym tu partię z 7 rundy, gdzie czarnymi walczyłem z przeciwnikiem, którego imię i nazwisko nie mieści się nawet na oficjalnej stronie mistrzostw Chessresults… Po słabo rozegranym debiucie zmuszony byłem znajdować najlepsze ruchy w pozycji, aby od razu nie przegrać. Pomimo takiego wyzwania udało mi się znaleźć najsilniejsze kontynuacje w pozycji i sytuacja zaczęła się zmieniać na moją korzyść. W finiszu musiałem wykazać się cierpliwością i opanowaniem, a także znajomością teoretycznej końcówki. Ostatecznie podołałem wszystkim tym wyzwaniom i opuściłem salę z pełnym punktem. Warto dodać, że mój przeciwnik był faworytem rankingowym w tym pojedynku.
Największa presja pojawiła się przed ostatnią rundą i starciem z bardzo silnym zawodnikiem z Rosji, które miało decydować o medalu? Jak sobie z taką presją radziłeś?
– Jeśli chodzi o presję, to wydaje mi się że jestem typem zawodnika, który radzi sobie z nią całkiem nieźle, dodatkowo decyzja o wzięciu remisu i zdobyciu medalu uspokajała mnie, ponieważ mojemu przeciwnikowi remis dawał złoto.
Co – poza sukcesem sportowym – będziesz najmilej wspominał z wyprawy do Urugwaju?
– Myślę że miło będę wspominał atmosferę i ludzi, z którymi miałem przyjemność przebywać oraz tych, których miałem okazję poznać.
Czy była choć odrobina czasu na zwiedzanie Montevideo?
– Czasu było nawet więcej niż odrobina, ale niestety w dzień wolny przeznaczony na zwiedzanie stolicy pogoda nie dopisała i byliśmy zmuszeni przebywać w pokojach hotelowych.
Jak Urugwajczycy spisali się w roli organizatorów tak dużej i ważnej imprezy szachowej?
– Powiem to z przykrością, ale moim zdaniem nie sprostali organizacji imprezy o tej randze. Zacznijmy od miejsca rozgrywek. Sala gry była niesamowicie ciasna, zawodnicy którzy siedzieli w środku rzędów nie mieli możliwości wyjść po wykonaniu ruchów, ponieważ krzesła na sali ustawiono tak gęsto, że brakowało na to miejsca. Nieprzyjemne było również długie czekanie na windę, która zawoziła zawodników na sale z szachownicami transmitowanymi. Często trwało to około 5 minut… Natomiast zakończenie zawodów zaskoczyło chyba wszystkich. Po pierwsze, zorganizowano je w tej samej, ciasnej sali gry, która nie nadawała się do pomieszczenia aż tylu ludzi. Po drugie, sama organizacja zakończenia była po prostu tragiczna, nawet na wielu turniejach w naszym kraju zakończenie zawodów to święto, podczas którego zwycięzców wyróżnia się i oklaskuje. Służy temu odpowiednio przygotowane podium dla medalistów oraz sprawnie działający sprzęt nagłaśniający. Na mistrzostwach w Urugwaju brakło i jednego i drugiego. Dziwnie potraktowano zawodników z pierwszych trzech miejsc – nie otrzymaliśmy żadnych medali ani pucharów, a jedynie skromną statuetkę, na której nie umieszczono nawet naszych nazwisk. Co ciekawe, zawodnicy z miejsc od 4 do 10 otrzymali medale, którymi my – medaliści – nie zostaliśmy obdarowani. Te wszystkie czynniki wpłynęły na moją negatywną opinię o organizacji tych mistrzostw.
Jakie starty szachowe masz w planach na najbliższe tygodnie / miesiące?
– Jeśli chodzi o październik i listopad, to raczej nie planuję dłuższych wyjazdów, będę starał się nadrobić braki w szkole, spowodowane długą nieobecnością. Na początku grudnia zagram być może w London Chess Classic, ale nie jest to do końca pewne, za to pod koniec tego miesiąca na pewno wezmę udział w corocznym turnieju Cracovia, gdzie zagram w grupie A. Kolejne miesiące stoją pod znakiem zapytania, ale mam plan zagrać w silnym turnieju w Pradze.
Zostaw komentarz