Pisaliśmy już o bardzo dobrym starcie zawodników Polonii w turnieju Salento Open. Dziś o swoim starcie we Włoszech opowiada Oskar Wieczorek, który w klasyfikacji open A zajął wysokie 2. miejsce. – Sprytne przygotowania debiutowe pozwoliły mi sprowadzać partie na znane mi, a niekoniecznie przeciwnikom, tory – mówi zawodnik Polonii.
Gratuluję bardzo dobrego wyniku w Salento Open! Przez cały turniej grałeś na równym, wysokim poziomie – to był klucz do miejsca na podium?
OSKAR WIECZOREK: – Rzeczywiście, przez cały turniej utrzymywałem się na wysokiej pozycji, a większość partii rozegrałem na pierwszych 3-4 szachownicach. Dużo zawdzięczam bardzo szczęśliwej wygranej w czwartej rundzie, w której to pokonałem czarnymi mistrza międzynarodowego Arthura Pijpersa. Partia miała dość dramatyczny przebieg. Mój przeciwnik zastosował bardzo ciekawą, dynamiczną ofiarę figury, co zmusiło mojego króla do niekończącej się tułaczki po szachownicy. Jednak w sytuacji obustronnego niedoczasu mój przeciwnik (który kilka razy wykonał ruch „na sekundzie”) przeoczył prostą, wygrywającą kontynuację i po kilku obronnych ruchach musiał złożyć broń. Kluczem do zajęcia wysokiego miejsca mogły być też sprytne przygotowania debiutowe, które pozwoliły mi sprowadzać partie na znane mi, a niekoniecznie przeciwnikom, tory. Tutaj muszę podziękować mojemu przyjacielowi Danielowi Sadzikowskiemu, którego sugestie debiutowe niejednokrotnie pomogły mi podjąć właściwą decyzję. Wykorzystałem również debiutową nowość arcymistrza Mateusza Bartla (6.Sb3! w Najdorfie), dzięki której udało mi się osiągnąć efekt zaskoczenia w ostatniej, decydującej partii.
Która partia była najtrudniejsza – ta jedyna przegrana z Laziciem? A z której jesteś najbardziej zadowolony?
– Niewątpliwe najtrudniejszą partią była partia z ostatniej rundy, rozegrana przeciwko Mohammadowi Nubairshahowi Shaikhowi i z niej jestem również najbardziej zadowolony. Kilkukrotnie udawało mi się wybrać najlepsze kontynuacje, będąc pod presją czasową i turniejową (wiedziałem, że wygrana gwarantuje mi drugie lub trzecie miejsce). Tak jak w partii z Arthurem Pijpersem, pozycja mojego króla była bardzo ryzykowna, co wymagało ode mnie wiele precyzji.
Nie byłeś jedynym Polonistą w turnieju – można powiedzieć, że nasz Klub miał tam dość silną reprezentację!
– Jako klub stanowiliśmy mocną ekipę. W Openie A Daniel Sadzikowski z rankingiem 2546 wystartował z drugiej pozycji na liście. Wydawało się, że jest niekwestionowanym kandydatem do pierwszego miejsca, jednak w kompletnie wygranej partii z arcymistrzem Anriejem Vovkiem miał chwilę zamroczenia, co poskutkowało utratą cennej połówki. Kilka następnych niefortunnych remisów spowodowało, że Daniel zakończył turniej na miejscu piątym, z małym zyskiem rankingowym (+1 „oczko”) i sporą nagrodą. W Openie B pan Andrzej Dadełło nie miał sobie równych i zwyciężył z wynikiem 8/9, gromiąc przeciwników Partią Angielską i Obroną Sycylijską.
Jak oceniasz turniej od strony organizacyjnej? Skupiłeś się tylko i wyłącznie na grze czy był też czas na relaks i wypoczynek?
– Od strony organizacyjnej turniej stał na bardzo wysokim poziomie. Wygodna sala gry, dobry hotel z basenem, wspaniałe, włoskie jedzenie, lazurowe morze, imprezy towarzyszące (w tym wykład Daniela Sadzikowskiego) – to tylko niektóre z superlatyw. Na turnieju panowała świetna atmosfera i można było poznać wielu ciekawych ludzi (takich jak Remmelt Otten – redaktor magazynu New In Chess, czy Peter Doggers – współtwórca popularnego serwisu chess.com). Starałem się nie spędzać zbyt dużo czasu na przygotowaniach, lecz cieszyć się wspaniałą pogodą i poznawać nowych ludzi.
Jakie są Twoje plany startowe na wakacyjne miesiące?
– W wakacje chciałbym rozegrać jak najwięcej turniejów (w tym na pewno sierpniowy Fano Open).
Fot. 5salentochessopen2016.it
[…] Czytaj dalej … link […]