Minęło już kilka dni od Indywidualnych Mistrzostw Europy, które odbyły się w rumuńskim kurorcie Eforie Nord. Co prawda kurort to, z perspektywy okresu poza sezonem, słowo mocno na wyrost. Poza szachistami nad Morzem Czarnym nie przebywał nikt. Nikt, poza bezpańskimi psami, które chętnie nawiązywały kontakt z zawodnikami, niekoniecznie biorąc pod uwagę osiągnięcia, tytuły i rankingi.

Na te ostatnie uwagę zwracali szachiści, bo albo przyjechali do Rumunii po walkę o medale, albo po awans do Pucharu Świata, albo po naukę i doświadczenie. Reprezentanci Polonii Wrocław dzielili się na różne grupy.

Teoretycznie na walkę o medale przyjechał autor tych słów, bo w ubiegłym roku wywalczyłem przecież awans. Patrząc jednak na mój bardzo słaby występ, to nie wiem czy nie powinienem zaliczyć się do grupy osób uczących się. Grałem, jakbym umiał niewiele, ale metryki nie oszukasz – nie wiem czy w tym wieku jeszcze przyswajam wiedzę!

W grupie medalowo-awansowej znajdował się Szymon Gumularz. Tak Szymek, jak i ja, pojechaliśmy na turniej jako zawodnicy Kadry Narodowej, a nasz wyjazd pokrywał Polski Związek Szachowy. Szymon rok temu świetnie radził sobie przez pierwszych 9 rund i z dorobkiem 6,5/9 był na świetnej drodze do zdobycia biletu do Indii. Niestety, wówczas pomimo znakomitej gry, zakończył turniej dwoma jajami – najpierw w 10 rundzie przegrał z Cheparinowem, a w ostatniej z Fiedosiejewem. Zabrakło niewiele.

Podobą historię Gumularz napisał w tym roku. Na dwie rundy przed końcem Polak miał na koncie… 6,5/9 i przy niezłej wartościowości miał widoki na awans przy wyniku 1/2. Tak się faktycznie stało, ale w najgorszym możliwym układzie – po pierwsze najpierw Szymon przegrał po emocjonującej partii z Frederikiem Svane (który później finiszował na drugim miejscu!), a w ostatniej rundzie zmierzył się w klubowych derbach o awans z Jankiem Malkiem. Tę partię wygrał, aby…skończyć zawody na pierwszym miejscu BEZ AWANSU. Formalnie było tak, że awans uzyskiwało 20. najlepszych, ale z pomienięciem już uprawnionych. Szymona wyprzedziło dokładnie 5 osób, które awans zapewniły sobie wcześniej. Co za pech!

Na pocieszenie naszemu zawodnikowi pozostają skromne zyski rankingowe, które wraz z zyskami z innych aren, dały mu ranking 2600+ na kwietniowej liście rankingowej. Oby była to zachęta do dalszej pracy i kolejnych awansów na światowych listach!

Szymon Gumularz

Młodzież, czyli według rankingów, Jan Malek, Krzysztof Raczek, Paweł Sowiński, Wiktoria Śmietańska oraz Martyna Starosta, do Eforie Nord pojechała dzięki wysiłkom klubu. Budujące jest to, że było to wspólne przedsięwzięcie nie tylko Polonii, ale też klubu GKS Katowice. O tej współpracy tak napisał kierownik całej ekspedycji, Michał Fudalej:

Podczas ostatnich Indywidualnych Mistrzostw Europy Seniorów miałem okazję być częścią wyjątkowej inicjatywy. Dwa z najsilniejszych polskich klubów szachowych – Hetman GKS Katowice i Polonia Wrocław – postanowiły wspólnie wysłać swoich młodych zawodników na te prestiżowe zawody. To było niesamowite widzieć, jak rywalizujące ze sobą kluby potrafią połączyć siły, by dać młodym szachistom szansę na udział w tak wielkim wydarzeniu.

Jestem naprawdę zbudowany profesjonalizmem i chęcią rozwoju tych młodych i już utytułowanych zawodników. Ich celem nie było tylko samo uczestnictwo, ale przede wszystkim gra z jak najsilniejszymi rywalami, mierzenie się z nimi i – co najważniejsze – pokonywanie ich. A trzeba przyznać, że nie brakowało imponujących zwycięstw, w tym kilku naprawdę efektownych skalpów. Takie podejście powinno przynieść doskonale efektyw przyszłości.

Ogromne podziękowania dla klubów oraz rodziców za zaufanie i możliwość wyjazdu z zawodnikami na najsilniejszy turniej w Europie.

Kierownik, Michał Fudalej, prywatnie stojący za ChessboArt / Fot: https://www.facebook.com/FRSah.ro

Patrząc na dotychczasowe osiągnięcia, każdy z naszych młodych zawodników i każda z zawodniczek, mieli w Rumunii inne cele. Jan Malek już od pewnego czasu spełnił wszelkie wymagania do otrzymania tytułu arcymistrza, jego ranking to 2500+ i choć oczywiście zdobywanie doświadczenia jest na pierwszych planie, to w jego przypadku marzenia o awansie można było snuć zupełnie realnie. Ba! Po 9 rundach, podobnie jak w zeszłym roku Szymon, Janek „w awansie” był.

Niestety, stało się dokładnie to, co było udziałem Szymka na poprzednich ME: Malek przegrał dwa ostatnie starcia. Podobnie jak starszy kolega w ubiegłym roku, nie przegrywał z „ogórami”, ale taka wypuszczona szansa na kolejną szachową przygodę ma prawo boleć. W 10 rundzie Janek został zaskoczony przez gwiazdę ostatniego Pucharu Świata, Nidżata Abasowa. Przypomnijmy, że Azer na IME grał na luzie, bo za miejsce w półfinale (!) poprzedniego PŚ miejsce ma z automatu. W partii z naszym młodzieńcem, Abasow odpalił niezłą ideę, którę – kto wie? – mógł mieć upichconą na Turniej Pretendentów. W końcu nie tak dawno, bo rok temu (!) w tym najbardziej prestiżwoym z turniejów były zawodnik Gwiazdy Bydgoszcz grał!

Żeby niefortunnych wydarzeń było mało, Malek w ostatniej partii trafił na Gumularza. Czy można sobie wyobrazić gorsze kojarzenie? Z perspektywy klubowego kibica na pewno nie! Janek był świetnie przygotowany, przez dłuższy czas wydawało się, że to on bedzie partii nadawał ton, ale doświadczenie wzięło górę – Szyon przetrwał ciężkie chwile, sparował atak i przechwycił inicjatywę, a później punkt. Co to dało? Szymonowi nic, a Janek mógł tylko ze smutkiem spoglądać na tabelę, która czarno na białym pokazywała – gdyby Malek zwyciężył, wszedłby do PŚ.

Na szczęście, Janek należy do osób obdarzonych – tak mi się wydaje – świetnym charakterem. Jestem pewien, że w przyszłości doświadczenie, nawet jeśli bolesne, zaprocentuje. Malek, poza pierwszymi dwoma partiami, gdzie miał dwoje dużo słabszych rywali oraz jedną rundą po środku turnieju, cały czas mierzył się z graczami dużo wyżej notowanymi. 8 partii z arcymistrzami poziomu 2580-2640 to świetny materiał do przemyśleń!

Jan Malek/ Fot: https://www.facebook.com/FRSah.ro

Na dość podobnym poziomie zagrali Krzysztof Raczek oraz Paweł Sowiński. Obaj lekko zyskali na rankingu, ale jednocześnie nie zbliżyli się do wymarzonej normy na arcymistrza. Krzysiek zanotował cenną wygraną z arcymistrzem Petkovem, za to Paweł nie stracił nawet połówki z niżej notowanymi rywalami.

Obaj zagrali po 7 partii z arcymistrzami z okolic 2550-2630 i właśnie o to chodziło! Teraz można, na spokojnie, usiąść i przeanalizować to, co poszło dobrze, a co nie tak. Bo przecież partia z zawodnikami wyższego poziomu zaczyna się już po poznaniu kojarzeń, kiedy zaczynamy podejmować wybory debiutowe na etapie przygotowań, a kończy się często po wielu godzinach walki. I taki arcymistrz najczęściej testuje swojego rywala od wczesnej fazy debiutowej, aż to ostatniej sztuczki w koncówce.

Dziewczęta mają zapewne różne odczucia. Martyna, która w tym roku pisze maturę, nie zagrała dobrych zawodów. Kto wie jakby było, gdyby w pierwszej rundzie, z arcymistrzem z Ukrainy (zresztą młodszym od siebie!) Martyna dowiozła remis do końca. Ta partia była naprawdę fajnie zagrana ze strony polonistki i szkoda, że skończyło się wpadką na samym końcu. Taka porażka potrafi podciąć skrzydła i nie jest wykluczone, że tak było w tym przypadku. Mimo wszystko, nawet w niezbyt dobrej dyspozycji, nasza zawodniczka zagrała partię z arcymistrzem i trzy kolejne z graczami ponad 2400, co bez wątpienia było cennym treningiem. Oby następnym razem w takich pojedynkach na koncie polonistki znalazło się więcej oczek, bo tym razem wyżej notowani rywale byli dla Martyny bezlitośni.

Lepiej poradziła sobie Wiktoria, która obok symbolicznych zysków rankingowych uzyskała normę mistrzyni międzynarodowej. Co prawda, w jej przypadku jest to czysta formalność, ale można podsumować to słowami „mała rzecz, a cieszy”. Wiktoria była w zawodach bardzo solidna, co jest dość nietypowe w tak młodym wieku. Remisy z rywalami powyżej 2400, w tym z czołową zawodniczką świata, Nurgul Salimową, pokazują, że Śmietańska jest na dobrej drodze do krajowej czołówki kobiet. Doświadczenie z IME powinno zaprocentować, tak w IMEK (na które ambitna wrocławianka pojechała od razu po zawodach w Rumunii), jak i w maju na debiutanckich mistrzostwach Polski.

Na koniec chciałem podziękować klubowi, na to, że zdecydował się na ogarnięcie tego tematu. Mamy grupę fajnej młodzieży, która może się rozwijać. Aby rozwój był możliwy, potrzebny jest zarówno dobry trening, jak i okazje do gry w silnych turniejach. Cieszę się, że Polonia Wrocław zapewnie młodym graczom i jedno, i drugie!