W weekend w Katowicach przed szachistami Polonii Wrocław drugi zjazd tegorocznej Ekstraligi, a tuż po nim kapitan naszej drużyny Mateusz Bartel wyjedzie do Baku na zawody Pucharu Świata. – To specyficzny dla szachistów turniej – jeden błąd może oznaczać koniec zawodów, brak możliwości do rewanżu – mówi nasz zawodnik.
Przed nami drugi zjazd tegorocznej Ekstraligi. Kibice już nie mogą się doczekać starcia Polonii ze Stilonem Gorzów Wlkp. To rzeczywiście będzie najtrudniejszy rywal, z jakim zmierzycie się w nadchodzący weekend?
MATEUSZ BARTEL: – Na Ekstralidze każdy mecz jest ważny i nawet ten piątkowy, z drużyną z Raciborza, czy ten niedzielny z Gnieznem, nie będą proste. Dość powiedzieć, że póki co największe problemy mieliśmy z Wisłą Kraków, w czym ja miałem niemały udział, przegrywając żenującą partię. Faktem jest jednak, że to Stilon jest naszym najgroźniejszym oponentem podczas wrześniowej części ligi. To ciekawa, dość młoda drużyna, której zawodnicy, a zwłaszcza Kacper Piorun, który dopiero co wygrał silny open w Barcelonie, cały czas się rozwijają. Do tego dochodzi fakt, że Stilon nigdy nam nie leżał i często gubiliśmy z nimi punkty. Mam nadzieję, że tym razem się tak nie stanie i to my zdobędziemy komplet punktów.
Jako kapitan wrocławskiej drużyny przyglądasz się formie pozostałych zawodników Polonii? Jak ją oceniasz?
– Zazwyczaj śledzę wszystko na bieżąco i z uwagą, ale teraz – uprzedzając kolejne pytanie – szykuję się do Pucharu Świata i siłą rzeczy, aż tak nie skupiam się na formie kolegów i koleżanek. Oczywiście, podpatrywałem poczynania Darka Świercza i Daniela Sadzikowskiego w Abu Dhabi. Wielka szkoda, że Darek zakończył turniej porażką z Richardem Rapportem, bo na przestrzeni całego turnieju grał bardzo dojrzałe szachy i zasługiwał na wyższą lokatę. Z kolei Daniel początek turnieju zagrał „turystycznie”, a na finiszu wygrał wszystko co się dało, w tym w 9 rundzie z silnym ukraińskim arcymistrzem Jurim Wowkiem. Występ obu naszych „młodzieniaszków” oceniam całkiem pozytywnie i mam nadzieję, że przełoży się to w Katowicach na punkty.
Zaraz po Ekstralidze czeka się start w Pucharze Świata. Jak do tego podchodzisz? Jesteś podekscytowany tą perspektywą?
– Moje wcześniejsze występy w PŚ nauczyły mnie jednego – nie można mieć zbyt wielkich oczekiwań. To specyficzny dla szachistów turniej – jeden błąd może oznaczać koniec zawodów, brak możliwości do rewanżu. Do tego nie ma czasu, żeby się rozgrzać, wejść w turniej. Od pierwszych ruchów trzeba grać bardzo dobrze. Istotne jest także to, że drabinka turniejowa znana jest wcześniej i nawet jeśli to są tylko 2-3 tygodnie, to zawodnicy mają trochę czasu by się przygotować na konkretnych rywali. Staram się zatem nie próżnować.
Jak oceniasz swojego rywala – Ormianina Sargissiana?
– Po pierwsze, warto zauważyć, że start Ormian w Baku jest sporą niespodzianką – w końcu Armenia i Azerbejdżan cały czas są w stanie wojny. Czwórka Ormian dostała jednak specjalne zalecenie od prezydenta, a zarazem prezesa tamtejszego związku szachowego, by w Baku zagrać. Co prawda, pozostaje możliwość tego, że Ormianie ostatecznie nie przyjadą – kiedy w grę wchodzi polityka na szczeblu państwowym, zdarzyć może się przecież wszystko – ale raczej nie biorę tej opcji pod uwagę. Co do Sargissiana – z pewnością jest on faworytem pojedynku. Do doświadczony zawodnik, który nie przebił się nigdy do ścisłej czołówki światowej, ale na jej bezpośrednim zapleczu jest od lat. Swoją siłę pokazywał najczęściej na zawodach drużynowych, kiedy to notował niewiarygodne rezultaty i prowadził swoich rodaków do złotych medali olimpijskich. Ostatnio nieco spuścił z tonu, gra stosunkowo rzadko i bez większych osiągnięć. Pozostaje jednak bardzo solidnym graczem, posiadającym ograny repertuar debiutowy i znalezienie jego słabych punktów nie jest proste.
Czy jakoś specjalnie przygotowujesz się do tego startu?
– Tak, staram się przygotować zarówno szachowo, jak i fizycznie. Liczę na to, że mój wyjazd nie będzie tylko weekendowym wypadem, a wówczas kondycja będzie bardzo ważna. Pamiętam jak w 2009 roku w pierwszej rundzie, po dogrywce pokonałem Borysa Graczewa – rozegraliśmy 4 partie szachów szybkich i dwa blitze – niby niedużo, ale przy sporym napięciu psychicznym mecz ten kosztował mnie ogromnie dużo energii. Mam nadzieję, że tym razem energii mi nie zabraknie.