Z złotą medalistką Budimex Indywidualnych Mistrzostw Polski Kobiet rozmawiamy m.in. o tym, co miało decydujące znacznie w barażu o mistrzowski tytuł. – Odporność psychiczna jest bardzo ważna, bo jak się człowiek zacznie denerwować, to przygotowanie debiutowe nie ma znaczenia – mówi Jolanta Zawadzka.
Gratulujemy! Z Warszawy wróciłaś z czwartym złotym medalem Indywidualnych Mistrzostw Polski Kobiet. Można te złota jakoś porównać? Który z tych medali smakuje najlepiej?
JOLANTA ZAWADZKA: – Każdy z nich smakuje równie dobrze. Wiadomo, że pierwsze złoto w karierze jest wyjątkowe, ale ten czwarty mistrzowski tytuł też jest jedyny w swoim rodzaju, bo grały wszystkie najlepsze polskie szachistki i trudno wyobrazić sobie silniejszy skład tych zawodów. Satysfakcja z tego medalu jest ogromna!
Jak wyglądały Twoje przygotowania do mistrzostw kraju, bo widać, że z formą trafiłaś idealnie – przez turniej przebrnęłaś bez choćby jednej porażki!
– Dwa tygodnie wcześniej grałam na Mistrzostwach Europy i celowałam z formą w oba te starty. Ale w ME nie poszło mi tak dobrze – grałam mało solidnie i zdarzały mi się dość proste przeoczenia. Po powrocie z tych zawodów starałam się głównie zrelaksować, znaleźć odpowiednią energię. Sam trening szachowy nie był zbyt intensywny – to było podstawowe rozwiązywanie zadań i kombinacji.
Coś Cię na tych mistrzostwach Polski zaskoczyło? Lepsza bądź gorsza forma którejś z rywalek?
– Bardzo dobrze zagrała Ania Warakomska, która w przeszłości zdobyła chyba jeden brązowy medal w mistrzostwach Polski. Teraz zagrała bardzo dobry turniej, grała przekonująco i mogła nawet zdobyć więcej punktów. Np. w partii z Moniką Soćko miała kompletnie wygraną pozycję, a nie wygrała tego pojedynku. Grała na pewno lepiej, niż wskazywałby na to jej ranking i myślę, że to było zaskoczenie dla wszystkich, że do końca turnieju prowadziła i jeszcze w ostatniej rundzie pokonała Karinę Szczepkowską. Na szczęście pokonałam Anię w barażu o złoty medal.
Ten baraż to dla Ciebie najtrudniejszy moment turnieju? Za sobą miałaś już 9 partii, w tym jedną rozegraną już tego dnia i o godz. 21.00, kiedy kumuluje się zmęczenie, trzeba było walczyć o złoto w kolejnym pojedynku.
– Nie do końca. Na pewno ten baraż to dość nerwowy moment, ale kryzysowy moment miałam w środku turnieju, tuż przed partią z Moniką Soćko, z którą zazwyczaj mam słabe wyniki oraz przed normalną partią z Anią Warakomską, którą zagrałam słabo. Z kolei przed ostatnią rundą cztery zawodniczki miały taki sam dorobek punktowy i chciałam przede wszystkim wygrać, a potem zobaczyć co się wydarzy.
No i wydarzyło się tyle, że musiałaś się zmierzyć z Anią w dodatkowym pojedynku o złoto. To na pewno dla was obu była stresująca sytuacja. Co w takim momencie ma decydujący wpływ na wynik? Odporność na stres, doświadczenie, odpowiednie przygotowanie?
– Wszystko po trochę. Odporność psychiczna jest bardzo ważna, bo jak się, człowiek zacznie denerwować, to przygotowanie debiutowe nie ma znaczenia. Oczywiście adrenalina jest potrzebna, bo daje motywację, ale trzeba umieć trzymać to w odpowiednich ryzach. Poza tym przydaje się zawsze dobra kondycja fizyczna, bo turniej jest długi i męczący. Pierwsze trzy partie w turnieju skończyłam ostatnia, później nie było już tak długo, ale ogólnie sporo godzin spędziłam przy szachownicy, a to na pewno jest męczące. Im lepsza kondycja, tym łatwiej znieść trudy turnieju. A odpowiednie przygotowanie szachowe? Ono zawsze jest potrzebne.
Sytuacja przed dogrywką była dla Ciebie trudna, bo rywalka miała lepszy Berger i jej do złota wystarczał remis w dwóch partiach dogrywki. Ty musiałaś wygrać i na dodatek zaczynałaś czarnym kolorem.
– Remis w dwóch partiach dogrywki był na korzyść Ani i ma to sens, bo większa wartościowość przez cały turniej coś znaczy. Daje też prawo wyboru koloru i Ania wybrała biały kolor, żeby już w pierwszej partii grać na wygraną i skończyć ten pojedynek. Wiedziałam, że nie będzie łatwo i że muszę jedną z tych partii wygrać. Miałam ostatnio sporo doświadczenia w graniu szachów szybkich, a moja przeciwniczka jest znana z tego, ze raczej gra powoli. Dlatego nastawiłam się na granie praktycznie i szybko, by mieć przewagę czasową.
W połowie pierwszej partii (z tych dwóch barażowych), kiedy uzyskałaś lepszą pozycję, to widziałaś po rywalce zdenerwowanie?
– W pewnym momencie doszło do takiej sytuacji, że ona chciała zagrać ruch gońcem, chwyciła go, ale zobaczyła, że nie może tego ruchu zrobić, bo coś podstawia. I w tym momencie chyba się zestresowała i na ten ruch straciła 4 minuty z 15, a więc zdecydowanie za dużo. No i przez to, że musiała zrobić już ten ruch gońcem, to był on słabszy. Ja wtedy zaczęłam grać aktywnie i byłam pewna, że ta partia dobrze się skończy. W drugiej partii to już był komfort, bo nie dość, że grałam białymi, to wystarczył mi remis. Oczywiście, nigdy nie można się nastawiać na grę tylko na remis, bo to zazwyczaj źle się kończy. Dlatego chciałam grać aktywnie. Nie ustrzegłam się błędów, nawet rywalka miała szansę na wygraną, ale miałam lepszy czas i dzięki temu skończyło się dla mnie dobrze.
Zostawmy mistrzostwa kraju, a powiedz jakie starty przed Tobą? Tym najważniejszym będzie udział w Mistrzostwach Świata Kobiet?
– Tak, to są zawody o których myślę już od dwóch lat, bo wtedy wywalczyłam kwalifikację. Czekałam długo, aż podadzą termin tych zawodów, by ułożyć odpowiednio swój plan przygotowań. To jest dla mnie główna impreza, bo chyba dla każdego zawodnika szczytem ambicji jest by zagrać jak najlepiej w Mistrzostwach Świata. Poza tym w tym roku na Olimpiadzie Szachowej będziemy bronić srebrnego medalu w drużynie i to też jest na pewno dla mnie bardzo ważny start. Ale to są rozgrywki drużynowe, gdzie na wynik składa się forma kilku zawodniczek. A Mistrzostwa Świata Kobiet to zawody indywidualne, gdzie wszystko zależy tylko ode mnie.
Wszystkie inne starty podporządkowujesz pod Mistrzostwa Świata Kobiet – uchylmy trochę rąbka tajemnicy, jak te przygotowania będą wyglądały?
– Najbliższy start to Drużynowa Ekstraliga, później zagram w Lidze Greckiej i dodatkowo w jakimś wakacyjnym openie. No a po wakacjach znów Ekstraliga i Olimpiada Szachowa. Jak widać, za dużo przerwy od szachów w tym roku nie będzie.
Fot. Wałusza Fotografia
Zostaw komentarz