Bycie rodzicem młodego szachisty to dziś niełatwa rola. Zewsząd płyną porady, metody, komentarze, porównania. W tym natłoku informacji łatwo się pogubić. Coraz trudniej wsłuchać się w siebie i podjąć decyzję, która naprawdę jest zgodna z tym, co czujemy. Do tego dochodzi codzienność – wybór trenera, planowanie startów, dowożenie na zajęcia, organizacja życia całej rodziny wokół pasji dziecka… i presja. Wyniku, postępu, bycia „dobrym rodzicem”. To wszystko potrafi zbudować napięcie i poczucie niepewności. Z czasem pojawia się zmęczenie, chaos, wątpliwości – czy dobrze robię? Komu ufać? Jak wspierać, nie przeszkadzając? Jak nie zgubić siebie w tym wszystkim? Bo to, co dzieje się w nas – naszych emocjach, myślach, decyzjach – wpływa bezpośrednio na dziecko. Na jego pewność siebie, radzenie sobie ze stresem, przeżywanie turniejów i… radość z gry.
Przygotowując się do napisania tego artykułu, przeprowadziłam kilkadziesiąt rozmów z trenerami, instruktorami, organizatorami turniejów i samymi rodzicami. Wszyscy oni podzielili się swoimi obserwacjami, z których wyłania się jasny obraz: rodzice młodych szachistów mierzą się nie tylko z wyzwaniami decyzyjnymi, logistycznymi, ale również z tym, jak wspierać mentalnie swoje dziecko w rozwoju szachowym i podczas zwodów.
Zachęcam Cię, żebyś potraktował ten tekst jako zaproszenie do wspólnego zatrzymania się i spojrzenia na grę w szachy….oczami dziecka.
Na turnieju…
Wyobraź sobie, że jesteś na turnieju szachowym ze swoim dzieckiem. W sali unoszą się odgłosy stukania zegarów mieszające się z szeptami zawodników, którzy dzielą się z przeciwnikami swoimi spostrzeżeniami po skończonej partii. Podchodzisz do jednego ze stolików – tam właśnie kończy się partia. Twoje dziecko wygrywa, a jego przeciwnik opuszcza lekko głowę, lekko zaciska pięści. W jego ciele widać mieszankę emocji: złości, rozczarowania, smutku… Okazuje się, że w decydującym momencie podstawił figurę (tak po prostu o wyniku zadecydował ten jeden ruch). Za jego plecami wyłania się wyprostowana sylwetka mężczyzny, z kamienną twarzą i napiętym spojrzeniem. To jego tata. Wychodzą razem z sali, chłopiec ciągnie za sobą plecak, a wzrok ma wbity w podłogę. Co czuje? Jakie mu towarzyszą myśli?…I wtedy padają słowa:
– Dlaczego podstawiłeś figurę?!
– Jak mogłeś tak zagrać? Przecież to był taki prosty ruch.
– Nie starałeś się.
Chłopiec nie odpowiada. Idzie dalej trochę szybciej, jakby próbował zostawić te słowa za sobą. W milczeniu, które tylko z pozoru jest zgodą, w rzeczywistości jest wycofaniem. Bo słowa mają MOC – szczególnie te wypowiedziane „w emocjach”. Czasem zapadają głębiej niż porażka przy szachownicy. I to właśnie one – nie wynik, budują (albo podważają) poczucie własnej wartości dziecka.
Co się dzieje w głowie dziecka?
Perspektywa młodego zawodnika jest zupełnie inna niż dorosłego. Dziecko przeżywa turniej, swoje partie całym sobą: emocjami, ciałem, napięciem, które może generować napięcie. W jego głowie pojawiają się myśli, wątpliwości, które potrafią podciąć skrzydła zanim jeszcze zacznie grę. Młody szachista różni się nie tylko dojrzałością psychiczną, ale też rozwojem układu nerwowego. To w jaki sposób reaguje na wyzwania, zależy w dużej mierze od jego zasobów, doświadczeń, relacji z dorosłymi i wykształconymi umiejętnościami m.in. radzenia sobie z niepowodzeniami, czy bycia w emocjach oraz wychodzenia z nich.
Dziecko po partii ma w sobie mnóstwo emocji, często potrzebuje przestrzeni – nie analizy. Znając jak działa jego organizm i jego wewnętrzny system reagowania na bezpieczeństwo/zagrożenie (oparty na neurocepcji) – łatwiej dobrać podejście, które wspiera dziecko (trafniej reagujemy na potrzeby dziecka – bez przeciążania go). Bo jego układ nerwowy nie reaguje tylko na słowa, ale też na ton głosu, spojrzenie, napięcie w ciele dorosłego. Dlatego tak ważne jest, by okazać dziecku takie wsparcie jakiego w danej chwili ono potrzebuje (przyjąć jego perspektywę) – nie analizować partii jeśli nie ma na to gotowości, nie zadawać pytań, gdy potrzebuje ciszy. Takie podejście wymaga od nas dorosłych spokoju i cierpliwości – bo tylko wtedy jesteśmy najlepszymi obserwatorami.
Dodatkowo rodzic, któremu zależy na jak najlepszym wsparciu swojego dziecka, powinien zadać sobie pytanie: Jaki ja mam stosunek do emocji? Czy potrafię je przeżywać i okazywać, czy uciekam od nich? Czasem największym wsparciem, jakie możemy dziecku ofiarować jest przyzwolenie, by pobyło w takich emocjach jak złość czy smutek. Dzięki takim doświadczeniom uczy się rozpoznawać, co jest dla niego ważne/trudne, stawiać granice, oswajać swoje emocje i budować odporność, która pozwala lepiej radzić sobie z trudnościami w przyszłości.
Radzenie sobie ze stresem, a świadomość ciała
Równolegle do przeżywania emocji ogromne znaczenie ma także budowanie świadomości własnego ciała. To właśnie ciało jako pierwsze reaguje na trudne sytuacje – przed ważną partią, w trakcie gry o wymarzoną normę, w momentach silnego napięcia. Dlatego tak ważnym elementem rozwoju młodego szachisty jest uważność na to, co odczuwa w ciele. W swojej praktyce spotykam zawodników i rodziców, którzy często nie potrafią rozpoznać, że przeżywają stres. Na pytanie: „Czy się czymś stresujesz?” wielu młodych zawodników odpowiada: „Nie wiem” albo „Chyba nie”, choć ciało już od dawna wysyła sygnały: napięcie w barkach, ścisk w brzuchu, przyspieszony oddech. To pokazuje, jak ważne jest nie tylko nazywanie emocji, ale też obserwacja swojego ciała i uczenie się, jak je czuć. Bo im lepszy kontakt z ciałem, tym większa zdolność do samoregulacji – a to z kolei wpływa bezpośrednio na odporność psychiczną i umiejętność radzenia sobie z presją.
Świadomość własnego ciała działa jak wewnętrzny kompas. To dzięki niej jesteśmy w stanie szybciej zauważyć, że coś jest dla nas trudne – zanim jeszcze uświadomimy to sobie „w głowie”. Jeśli zawodnik czuje, że myśl o zdobyciu normy wywołuje przyspieszone bicie serca, napięcie w karku czy spłycony oddech – i potrafi to rozpoznać – ma szansę wcześniej zareagować i zatrzymać narastające pobudzenie. Właśnie wtedy może sięgnąć po znane sobie narzędzia: spokojny oddech czy przekierowanie uwagi. Dzięki temu szybciej wraca do równowagi i jest w stanie skupić się na grze z lepszą koncentracją, zamiast dać się ponieść napięciu, które często prowadzi do prostych błędów. To nie jest magia – to wytrenowana umiejętność. I właśnie dlatego tak ważne jest, by dzieci miały przestrzeń, by tę umiejętność rozwijać.
Perspektywa rodzica
Rodzic najczęściej naprawdę chce dobrze. Wspiera, inwestuje czas i pieniądze, organizuje wyjazdy, odwozi na treningi, trzyma kciuki, towarzyszy dziecku na turnieju. Na barkach rodzica spoczywa często wszystko: logistyka, kontakt z trenerem, decyzje o wyjazdach, wybór zajęć dodatkowych, kalendarz turniejowy, emocje dziecka i… własne. Do tego dochodzi presja środowiska, rankingów, porównywania z innymi zawodnikami. Obserwowanie, że „wszyscy dookoła robią postępy”, że „moje dziecko zostanie w tyle”. Brakuje systemowego wsparcia, a informacji jest aż nadto – każda inna, często sprzeczna. W tym wszystkim łatwo się pogubić. A jeszcze łatwiej – zacząć działać z lęku, zamiast zaufania.
Rodzic, który działa z poziomu lęku, zaczyna szukać potwierdzeń i kontroli – a to może prowadzić do nieufności wobec trenerów, instruktorów czy innych dorosłych zaangażowanych w rozwój dziecka. Pojawiają się obawy przed wysłaniem dziecka na obóz z innym trenerem, lęk przed „odsłonięciem przygotowania”, a nawet podejrzliwość, że dziecko przestaje robić postępy z powodu zaniedbań szkoleniowych. Tymczasem powodem braku spektakularnych wyników nie jest błąd trenera, ale naturalny proces rozwoju – np. moment przejściowy, związany ze zmianą repertuaru debiutowego czy pracą nad słabszym elementem gry, który po prostu wymaga czasu.
Układ nerwowy rodzica, będący w ciągłym pobudzeniu i nastawiony na szybkie rezultaty, może nie dostrzegać tej perspektywy i reagować impulsywnie – co z kolei przekłada się na napięcie w relacji z trenerem, a czasem i z samym dzieckiem. W efekcie łatwo zatracić to, co najważniejsze – zaufanie. Do dziecka, do procesu, do relacji.
Co się dzieje, kiedy… – typowe błędy i ich konsekwencje
W tej części zebrałam najczęstsze zachowania rodziców, które – choć zwykle wynikają z troski i zaangażowania – mogą nieświadomie wpływać negatywnie na stan emocjonalny dziecka, jego motywację i relację z szachami.
- Komentowanie partii zaraz po jej zakończeniu „Jak mogłeś podstawić tę figurę?”, „To była łatwa wygrana!” – Dziecko potrzebuje chwili oddechu. W tej fazie dominuje jeszcze napięcie, emocje są świeże, a system nerwowy może być przeciążony. Zamiast poczucia wsparcia – pojawia się presja, wstyd i wycofanie. Co możesz zrobić? Daj dziecku chwilę ciszy i oddechu. Spytaj czy chce porozmawiać, czy pobyć sam.
- Analiza z silnikiem bez kontekstu partii. Rodzic, który śledzi partię online i opiera się na ocenie silnika, często nie widzi kontekstu decyzyjnego młodego zawodnika. „Silnik pokazał +3.00, to była wygrana” – ale nie bierze pod uwagę zmęczenia, presji czasu, czy momentu w którym nastąpiła dekoncentracja, bo obok na szachownicy zaczęli zawodnicy analizować swoją partię. Tymczasem dziecko wraca z partii, a zamiast pytania „jak się czułeś?”, słyszy gotową analizę – z oceną i zawodem. Co możesz zrobić? Zapytaj się dziecka: „Jak się czujesz? Czy czegoś potrzebujesz?”. Jeśli obserwacja partii buduje u Ciebie duże napięcie – po prostu ODPUŚĆ (nie oglądaj jej). Pamiętaj, że Twoje emocje będą wpływały na pobudzenie Twojego dziecka.
- Porównywanie z innymi zawodnikami „Zobacz, Kacper znowu zrobił świetny wynik”, „On to ma szczęście w kojarzeniach” – To odbiera dziecku prawo do własnej drogi i tempa rozwoju. Zamiast wsparcia, czuje się oceniane i niewystarczające. Może pojawić się u niego myśl: „Nie jestem dość dobry”. Co możesz zrobić? Zamiast porównywać dziecko z innymi, zauważ postęp na jego własnej drodze (nawet ten minimalny) np.: ”Widzę, że dużo bardziej się koncentrujesz niż kiedyś – dzisiaj nie rozglądałeś się na inne szachownice”.
- Panika przed zawodami i chęć jak najlepszego przygotowania do nich. Tuż przed turniejem rodzic planuje dodatkowe lekcje z trenerem, żeby „utrwalić” wiedzę i żeby dziecko pojechało jak najlepiej przygotowane. W efekcie dziecko jedzie na zawody zmęczone, przebodźcowane i… niepewne swoich możliwości. Zamiast budować zasoby, odbieramy je – próbując kontrolować to, co tak naprawdę wymaga zaufania. Co możesz zrobić? Zadbaj o regenerację, sen i spokój. Stwórzcie razem „LISTĘ MOCY” – czyli rzeczy, które dodają dziecku energii i pomagają poczuć się dobrze na turnieju (To może być: zabranie ulubionego długopisu, posłuchanie jednej piosenki przed rundą, założenie ulubionej bluzy, czy napisanie sobie na kartce zdania motywującego „Zagram dobrą partię”. To nie musza być wielkie rzeczy, ważne żeby były znane, powtarzalne i kojarzyły się z poczuciem bezpieczeństwa i siły. Dodatkowo możesz spędzić wspólnie z dzieckiem czas np. grając w planszówki – wypoczęte dziecko i w dobrym humorze gra z większą swobodą i zapałem.
- Przejmowanie roli trenera. Rodzic zaczyna rozmawiać z dzieckiem o repertuarze debiutowym, otwarciach, prowadzi analizy, sugeruje zmiany – często bez odpowiedniego przygotowania. To powoduje chaos informacyjny, spadek zaufania do trenera, przeciążenie dziecka oraz mieszanie ról w relacji rodzic-dziecko. Co możesz zrobić? Ustal wspólnie z dzieckiem i trenerem jakie pełnicie role, np.; ”Trener jest od uczenia, Ty jesteś od grania, a ja – od wspierania i trzymania za Ciebie kciuków”.
- Brak świadomości wpływu własnych emocji na dziecko. Rodzic mówi: „Nie przejmuj się”, ale jego postawa, mina i napięcie ciała krzyczą: „To był zawód”. Dzieci doskonale odbierają mikrokomunikaty. Reagują na ton, spojrzenie, gest. Gdy czują, że rodzic „nosi” emocje, zaczynają nieświadomie je przejmować – próbując je zaspokoić, zamiast skupić się na sobie. Co możesz zrobić? Zanim podejdziesz do dziecka po partii, zatrzymaj się i sprawdź co czujesz? Czy jesteś spokojny? Jeśli nie to najpierw spróbuj wyciszyć się np. poprzez praktykę oddechu. Pamiętaj, że Twój spokój podnosi Twoje dziecko.
- Odbieranie dziecku przestrzeni i niezależności (ograniczenie doświadczeń). Niektórzy rodzice mają trudność, by puścić dziecko na obóz, turniej z trenerem czy inną grupą. Pojawia się lęk, że coś „wymknie się spod kontroli”, że dziecko pokaże swoje przygotowanie. W efekcie dziecko czuje brak zaufania – a to z czasem może wpłynąć na jego samodzielność, odwagę i chęć eksplorowania. Co możesz zrobić? Zaufaj procesowi – daj dziecku szansę przeżycia turnieju czy wyjazdu po swojemu, a potem po prostu zapytaj: „Jak było?”.
Jak wspierać dziecko w jego rozwoju szachowym?
Nie musisz być trenerem. Wystarczy, że będziesz towarzyszem. Takim, który wie, kiedy zapytać, a kiedy po prostu być obok. Określ swoją rolę – i pozwól dziecku na swoją. Trener uczy, dziecko gra, a Ty wspierasz.
Pamiętaj, że Twój stan emocjonalny ma znaczenie – jeśli jesteś w pośpiechu, przeciążeniu, lęku, dziecko to czuje. Dlatego jednym z najważniejszych aktów wsparcia, jaki możesz mu dać, jest zadbanie o siebie – o swój dobrostan, regulację i spokój. To właśnie przez własną uważność, świadomość emocji i kontakt z ciałem uczymy dzieci, jak radzić sobie w stresie, jak wracać do równowagi i jak być blisko siebie – także przy szachownicy.
Chcesz więcej niż tylko wiedzieć? Czas to poczuć, zrozumieć i wdrożyć:
Jeśli ten temat poruszył w Tobie coś więcej i czujesz, że chcesz lepiej rozumieć, jak wspierać swoje dziecko nie tylko jako zawodnika, ale jako młodego człowieka – zapraszam Cię na cykl spotkań w ramach warsztatów online: „Zostań mistrzowskim rodzicem”. To cztery treningowe spotkania, na których dowiesz się:
– Jak pomóc dziecku podnieść się po porażce i nie stracić wiary w siebie po nieudanej partii.
– Jak budować pewność siebie dziecka na co dzień – prostymi słowami i gestami, które naprawdę działają.
– Jak wspierać koncentrację i skupienie, kiedy dziecko łatwo się rozprasza, nudzi lub „odpływa” przy partii.
– Jak nauczyć dziecko radzenia sobie ze stresem – nie tylko przed rundą, ale też w trakcie gry i po turnieju.
– Jak mądrze wspierać bez presji – tak, żeby Twoja obecność dodawała siły, a nie napięcia.
To czas dla Ciebie – i dla Twojej relacji z dzieckiem. Bez ocen. Bez oczekiwań. Z przestrzenią na zrozumienie i rozwój. Ruszamy 28 kwietnia 2025 roku. Jeśli chcesz lepiej zrozumieć perspektywę swojego dziecka, poczuć na swojej skórze co pomaga a co blokuje – i nauczyć się wspierać nie tylko słowami, ale obecnością – napisz do mnie: hannarychlik@hannarychlik.pl
O autorce:
Hanna Rychlik – magister fizjoterapii, trenerka mentalna i instruktorka gry w szachy. Na co dzień wspiera młodych zawodników w rozwoju szachowym, budowaniu odporności psychicznej i pewności siebie. Współpracuje m.in. z arcymistrzynią Klaudią Kulon. Łączy doświadczenie sportowe z wiedzą o ciele, emocjach i neurobiologii, pomagając zawodnikom lepiej rozumieć siebie – zarówno przy szachownicy, jak i poza nią. Więcej na stronie: www.hannarychlik.pl
Zostaw komentarz